Leciałam do góry. Widziałam swoje ciało leżące na ziemi. Moim oczom chyba nigdy nie ukazało się nic tak obrzydliwego, nawet w horrorach. Wilki pożerały się o moją głowę, która nie była już częścią ciała. Z szyi sączyła mi się krew, z nóg i rąk wystawały kości, a brzuch był cały popruty.
Chciałam się rozpłakać, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie.
W końcu straciłam z widoku moje ciało. Najpierw widziałam białe chmury, a potem już tylko ciemność. Gdzie ja byłam.? Co się stało.?
Nic. Kompletnie nic, pustka. Zgniła ciemność. A ja nadal leciałam.
W górę i w górę... Poczułam, że zaczęło mi się robić niedobrze. Ale i tak, mimo wszystko, nadal nic nie widziałam. Koszmar.!
Zatrzymałam się, nareszcie.! Dotknęłam swojej ręki... Potem nogi, szyi czoła, uszu, nosa, oka... Co się stało!? Nic nie czułam.! Wiedziałam, że dane części ciała są, że mogę na nich polegać, ale dlaczego nie mogłam nimi poruszać!?
Tkwiłam w nicości przez jakiś czas, nie mogłam co prawda machać dłońmi, czy stopami, może dlatego, że wciąż nie miałam czucia... Ale przynajmniej już nie leciałam. Czułam się dokładnie tak, jakby ktoś przylepił mnie do ściany, zgasił światło i odszedł. Spróbowałam otworzyć usta i wydusić z siebie jakiś dźwięk. Nie mogłam, nie potrafiłam... Chciałam się rozpłakać. Jak myślisz, udało się.? Brawo, poprawna odpowiedź, nie.
Po pewnym czasie stało się coś nieoczekiwanego. Wokół mnie zrobiło się jasno, mogłam otworzyć oczy, usta, mogłam się ruszać.! Co prawda, nadal tkwiłam w pustce, ale przynajmniej już nie w mroku. Wisiałam w przestrzeni, kiedy nagle usłyszałam coś okropnego. Piski, wrzaski, wielki rumor, hałas, nie mogłam tego wytrzymać.! Zaczęłam się tak potwornie bać, to było takie okropne.! Nigdy, przez czternaście lat mojego krótkiego, co prawda, życia, nie doświadczyłam nic tak diabelsko strasznego jak to teraz.! Poczułam w sobie nienawiść, zazdrość, złość, pychę, chciwość, miałam ochotę wrzasnąć i zagłuszyć to wszystko.! Otworzyłam usta, ale nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Może po prostu go nie słyszałam.? Tego nie wiem, nawet teraz, choć minął już szereg długich lat. Hałas nie ustępował. Wręcz przeciwnie, nawet trochę się podsycił.
Nagle poczułam, że razi mnie czerwone światło dobiegające od dołu. Było tak jaskrawe, ale zarazem czułam taką ciekawość, że postanowiłam obejrzeć jego źródło. Opuściłam głowę i spojrzałam w dół. Napotkał mnie tak okropny widok, że znów chciałam zacząć krzyczeć. Z czarnej otchłani wyłaniała się czerwona męka, przedstawiająca taki strach, taki ból, taką nienawiść... Widziałam tyle czerwonych duchów, miały takie przerażone miny... To wszystko mogło się kojarzyć tylko z jednym uczuciem: ze złem. Złem, które samo w sobie skrywa nienawiść, ból, cierpienie.
Czerwone światło było coraz bliżej. Zdawało się, że chce mnie pożreć. Dotknęło moich stóp. Zaczęły mnie tak palić, że sama z siebie piszczałam. Błąd. Nie mogłam piszczeć. Nadal patrzyłam w dół. Nagle spoza dusz wyłoniła się czerwona, piekielna postać z czarnymi rogami. Szeroko się uśmiechała, przez co zdawała się być jeszcze straszniejsza.
-Chodź do mnie, będziemy się razem świetnie bawić.
Czułam, że spadam w dół. Prosto do tego zła, do tej nienawiści, do tego okropieństwa. Zamknęłam oczy, tylko to mogłam w tej chwili zrobić. Usłyszałam szatański śmiech, kiedy nagle poczułam, że dotykam czegoś miękkiego, puszystego i lekkiego, ale na tyle mocnego, że mogło mnie unieść. Nadal miałam zamknięte oczy, po prostu bałam się je otworzyć.
Wrzask ucichł. Teraz nie słyszałam nic, ale po chwili, mimo tego, że miałam zamknięte oczy, zaczęło razić mnie jasne światło, tym razem, wprawiało w radość, dawało nadzieję i szczęście. Otworzyłam je. Zobaczyłam piękny raj. Niebieskie dusze wirowały wokoło mnie, a ja po prostu chodziłam po białym, puchowym i ciepłym podłożu. Szłam coraz wyżej i wyżej, a wraz z kolejnymi krokami, które wolno i niepewnie stawiałam, czułam się coraz lepiej. Zobaczyłam postać, stojącą naprzeciwko mnie. Poczułam jeszcze większą radość, niż poprzednio. Nie mogłam spojrzeć Mu w oczy, to byłoby niestosowne, jak i zbyt pyszne. Po prostu postanowiłam uklęknąć. Pomyślałam, że wiem gdzie jestem. Tym razem na pewno.
_____________________________________________________________
Hura, nareszcie.! Rozdział trzeci. Dedykuję go Żanie, Marcie, Pysi, a także Ani, ona wie, że o nią chodzi :P Ale serio, już myślałam, że go w życiu nie napiszę. Taką ostatnio mam blokadę weny twórczej, że szok o.O
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz